poniedziałek, grudnia 27, 2004

no, już po gwiazdce

uniknęłam odpowiedzi na głupie pytania w ludzkim. po prostu udałam, że śpię snem psa sprawiedliwego. nawet nie łypnęłam. oczywiście zbudziły mnie wybuchy jakichś znudzonych ciepłem rodzinnym przygodowców (którym nie miłe palce i dłonie), jednakowoż nie chciało mi się nawet mruknąć. wieczór był pełen wrażeń i dlatego właśnie postanowiłam pospać do 6.00 dnia następnego. nie wiem, czemu ktoś rzucił we mnie poduszką, gdy nazajutrz oświadczyłam, że jestem gotowa na spacer. niestety, było już za późno, by wygarnąć im w języku dla nich jedynie pojętym. przytuliłam się i dałam poklepać... niech wiedzą, że się nie obrażam za ich niewiedzę i nieznajomość psiej natury. cóż - to tylko ludzie.

poniedziałek, września 27, 2004

jesień już?

Żółty liść zagrzebał się w mój ogon i terkoce radośnie na wietrze... Słońce, niebo pełne obłoczków i kolory przepiękne. No i ja - pośród tego cudu natury, jako żywy dowód ogromnej inteligencji. Koty wygrzewają się bezkarnie na trawnikach. Przyjdzie zima, będą wchodziły pod samochody i grzały łapki liżąc je rozpaczliwie. Żal mi ich, chudzielców (teraz są tłuste i lśniące, ale zima przyjdzie, oh! bieda). No cóż, nie pora na myśli o zimie, gdy tu ciepło grzeje jesienne słoneczko, aż oczy trzeba mrużyć. Wszyscy jacyś weseli i kolorowi. Tylko ta moja pani czarno się nosi, smutno patrzy. Hej! Uszy do góry! Wytarzaj się ze mną w kupie zgniłych liści!

poniedziałek, czerwca 14, 2004

spacery

Chodź! Po prostu chodź i nie pytaj! Dajmy nura w zieloność, podrażnijmy się z mniejszymi psami, pogońmy za jakimś tchórzliwym kotem. Tylko już wyjdźmy! Po gazetę, po pieczywo, po cokolwiek... Ty i ja. I wiosna. Tylko chodź!

niedziela, czerwca 13, 2004

wiosna, tak?

Szalejemy ostatnio. Wiosna pachnie wszystkim, co sprawia, że dostaję kręćka... Tyle w trawie zapachów, tyle przekazów, tyle informacji.
No a oni palą. Papierochy. Śmierdzące, kłebiaste, wszędzie wpływające dymem papierochy. Porządny pies nie jest w stanie wytrzymać w takich warunkach! Kicham, prycham, a ci durni ludzie sięgają po następną dawkę trutki i nic. "Susa ma pewnie alergię na pyłki". No pewnie! Pyłki! Bzdura!!!
Jest jednak promyczek nadziei, bo moja pani ostatnio rzuciła palenie i, trzeba przyznać, trzyma się dzielnie już miesiąc. Niestety, wszystkie rzeczy pachną tytoniem. Ona sama już powoli przestaje. Ale te wszystkie przedmioty, ubrania, meble. Nawet komputer. Fej!!! Ja jednak patrzę na to wszystko sceptycznie. Rzuciła palenie i co? Nie podjada? Ani kanapeczki, ani ciasteczka, ani nawet chrupków. Żadnej z tego wszytkiego korzyści dla umierającego od ludzkich smrodów psa! Ludzie myślą sobie - rzucam i już! Po kłopocie... A ten odór zostaje, oj... na długo. Tylko oni tego nie czują, słaby mają ten węch. Nie czują delikatesów ze śmietnika... Beznadzieja!

poniedziałek, marca 01, 2004

melodia

Każdy w życiu odkrywa własną melodię, dzięki której wstaje rano i ochoczo wita dzień. Moją melodią jest smakowity kąsek i spacer. HHHHrrrrChrumchrupchrummlaskćlumćlupssssccccssiiiip....
Rozmarzyłam się. Wszystko przez tego chrupiącego wafelka, który leży na talerzyku. YYYhhhnnn, jak on smacznie pachnie! Nikt go pewnie nie weźmie, bo leży tu smętnie sam, od rana. Ludzie takich rzeczy nie jedzą, wyrzucają lub (o radości!) zostawiają psom! NiuchNiuch Hmmmm... Poleżę sobie i poczekam, aż mi go dadzą.... Przecież sama nie wezmę, jestem dobrze wychowanym psem!
O! Przyszła! Cześć Niutka! OchOch!!! Podrap w łopatkę, co? Od rano mnie swędzi... Wiesz co, ta kość, no wiesz, ta, co tu leży, ojej, lepiej ci przyniosę, zobaczysz, ona cuchnie! Jest obrzydlilwa, trzeba ją wyrzucić. Nie, nie przyniosłam ci kości, dziewczyno, nie jestem kochana, tylko chcę, byś wyrzuciła tego trupa do kosza, bo ja już na pewno tego nie tknę! No i masz! Położyła ją z powrotem w mojej misce! Sama sobie jedz, fe!
Nie, nie odwrócę się. Nie, obraziłam się, daj mi spokój, nie chcę już nic, nie rozumiesz najprostszych przekazów. Ci ludzie to tępaki, naprawdę!
Wafelek? Nie, mam swoją godność. Wafelek?! Nie, nie wezmę, dopóki ten śmierdziel znajduje się w mojej misce! Wafelek!!!!!! do kosza?????!!!! Zwariowałaś?! Hyc!!
HHHHrrrrChrumchrupchrummlaskćlumćlupssssccccssiiiip....
mam swoją godność, jak tak nalegasz, to mogę zjeść jeszcze kawałek twojej kanapki, coś ci kiepsko idzie....

niedziela, lutego 08, 2004

deszcz kap kap

A oto wiersz ułożony o mnie przez Niutę:

"
Mój pies - cała Sus

ucho klap klap
łapą drap drap
nosem stuk puk
cichy mruk

okiem łyp łyp
wąsek niuch niuch
pyskiem mlask mlask
na brzuch plask

jęzorkiem ślup ślup
ogonem mach mach
pazurkiem skrzyp skrzyp
chrapanie chrrrrrrrrrrrrrrrrr"

Całkiem miły. Gdyby nie to, że oszalała i pomalowała mi nos na biało. Pomadką w kolorze śniegu. Nazwała "Śnieżnym Psem", z dumą! Po pierwsze - zima sobie poszła daleko i w Warszawie jedynie pacia na ulicach, smętnie świszcze wiatr i dni łkają za wiosną, wobec czego - jaki śnieżny?! Po drugie - ta pomadka smakowała okropnie - fu! Po trzecie - ja z białym nosem wyglądam faktycznie śmiesznie! Jestem poważnym psem i proszę traktować mnie serio.

Czasem los się do mnie uśmiecha. Otworzyły się drzwi lodówki i wypadł całkiem spory kawałek kiełbasy. Domownicy na chwilę stracili oddech wpatrując się w ten cenny obiekt a ja hyc! i chodu! i była pyszszssznaaaaa!!!!

piątek, lutego 06, 2004

pies nie lubi kąpieli, choć czasem musi

Brrr.... Jakaś obrzydliwa, mokra, zimna, strasznie mokra kropla wpadła do mojego wielkiego ucha i za nic nie mogę jej wydobyć. Mam wrażenie, że zaraz mi tam zamarznie.... brrr....

Takie są skutki popołudniowej kąpieli. Susa w kąpieli - też coś! Nie rozrabiam przecież, tylko stoję jak mi każą. Stoję ociekając wodą i czuję ten okropny cuch trafiający do mojego arcyczułego nosa prosto z butelki z namalowanym pudlem. Przecież ja nie jestem pudlem!!! Szampon z jajem, ponoć świetny na sierść. Wymysły ludzi, doprawdy, tylko po to, by pies nie mógł być porządnym psem. I pachniał jajem. Wszędzie ten smrodek, wszędzie - koło ogona, na łapach, na brzuchu... Tu i ówdzie da się zlizać, ale z karku, ale pod pachami?! Czego oni nie wymyślą, no, czego?

Ale to jeszcze nic. Koszmar zaczyna się, gdy z prysznica nie leci już woda... Najpierw owijają mnie jakby jakąś mumię w ręczniki (co i tak nic nie daje, bo ja nie ratlerek i futra mam sporo, zwłaszcza teraz) a potem... zanoszą do mniejszej łazienki i suszą suszarką do włosów przez godzinę, bo mam ich przecież dużo (tych włosów, czyli futra, czyli sierści). Gorące powietrze. to nawet nie przeszkadza, ale ta bucząca, warcząca machina. Usiłowałam kiedyś z tą obrzydliwością walczyć, ale poparzyłam sobie pysk.
No więc, stoję i stoję a oni mnie przekładają ze strony lewej na prawą, z góry na dół i tak dalej, po czym cieszą się, bo zaczynam wyglądać jak dywanik długowłosy. Wszystkie kędziorki stają dęba i wyglądam, jakby mnie solidnie przewiało.
I jak ja mam się na ulicy pokazać.
"Ojejej, jaki gruby pies."
I co? Każdemu matołowi mam tłumaczyć, że nie gruby, tylko troszkę okrągły i że nie gruby, bo to futro? Szkoda gadać... Idę więc ze spuszczoną głową, szukam najbliższej kałuży, bo przynajmniej mogę od spodu doprowadzić się do porządku...
"Cześć mała." - mówi Cezar (zaprzyjaźniony dog)- "Ale głupio wyglądasz.... Co, kąpiel, co? Ach z wami - psami kanapowymi - to tak zawsze. Musicie się wiecznie mizdrzyć i pindrzyć."
No, doprawdy, to już przeginka! Ja, niby - ja sama - się stroję, kąpię i co? Może suszę?!! Rozumiem drwina, ale nie podejrzenia o masochizm... Nie odzywam się do niego - prostak. Cezar a prostak, widać jedno drugiemu nie przeszkadza....

Chociaż, Niutka widać szczęśliwa, przytula się policzkiem do mojego ucha i pozwala włazić na kolana. Wcześniej bym słyszała NIE WOLNO. W każdej sytuacji szukajmy plusów!

środa, stycznia 28, 2004

zimowy pies

"Hej, zimowy psie!" - wołała za mną moja Niuta. Biegłam radośnie przez zaspy, potykając się i ślizgając na pagórkach przed domami. Śnieg pruszył, gwiazdy tańczyły wokół mnie, żaden zimny wiatr nie przegryzał skóry. Lubię puszczać kłęby gorącej pary z pyszczka i noska. Lubie potem dawać w nie nura. Zapachy stają się bardziej ostre, gdy jest temperatura ujemna. Dzięki temu już z daleka wyczuwam te koszmarne amstaffy i inne żarłoczne stworzenia wyhodowane, by gryźć, walić pyskiem, nacierać wielkim, umięśnionym cielskiem i zabijać. Patrzę na ludzi, którzy posiadają takie psy i zastanawiam się, czy oni nie są przypadkiem ich przeciwieństwem. Są brzydcy, mali, sflaczali. Szukają w psach poczucia siły i władzy... Biedni.... Cóż, nie będę sobie zawracać dłużej nimi głowy. Spacer za krótki.
Gdy biegnę, moje uszy unoszą się i opadają, falują, jednym słowem. Lubię przecinać nimi powietrze, choć nie znoszę, gdy po przyjściu do domu okazuje się, że na końcówkach wiszą smętne strąki lodowe, które potem topnieją i zimna woda sączy się pod sierść. Nikt na to nigdy nie zwrócił uwagi. Na łapy tak. Nie pozwalają mi wparować do domu, do salonu na przykład, bez uprzedniego wytarcia kończyn. Szarpią mnie potem za obrożę, która uwielbia wkręcać się we włosy, co boli. Ale nikt nie pomyśli o moich pięknych, wielkich uszach... Latem mnie czeszą i tak dalej a zimą, jakbym nie potrzebowała wcale być piękna.
"Jesteś piękna, mój zimowy psie" - powiedziała z zachwytem Niuta - "Masz piękne, lodowe wąsy!" - dodała ze śmiechem...
Hahaha! Bardzo zabawne! Też coś!

poniedziałek, stycznia 26, 2004

manifest przeciwko głupim właścicielom niebezpiecznych psów

cóż... mamay zmartwienie - dookoła kręcą się jacyś super nieodpowiedzialni ludzie. wczoraj zaatakowała mnie taka jedna umięśniona babka - amstaff - niebezpieczna jak diabli, spuszczona ze smyczy, bez obroży, niczego. jej właściciel się bał do niej podejść. ten pies zupełnie nim kieruje. durny jakiś ten facet, oj, durny!!! mam poranione plecy i siniaki... biedna susa!!!!
na pochybel tym pseudowłaścicielom, którzy są nieodpowiedzialni!!! okrutni!!! wredni!!!! tchórzliwi!!!!

niedziela, stycznia 11, 2004

dziś zmieniłam wygląd bloga... ciągle szukam i uczę się...

sobota, stycznia 10, 2004

Biegam po śniegu, bo to już zima. Łapy marzną a lodowe kule stroją mnie na każdym chłodnym kroku. Cieszę się, że chociaż uszy mam długie i wiatr mi nic nie szepce, bo po co miałby to robić?
Patrzę na tych ludzi, co przygarbieni przemierzają ulice i zastanawiam się, czemu zimą, gdy natura obdarza wszystkie istoty cudownym darem zapomnienia, otulając świat białą kołdrą, ludzie bardziej niż kiedykolwiek spieszą się, gonią, denerwują z opóźnień. Czy marznięcie nie jest także dowodem, że żyją i wszystko w ich organizmach jest w porządku? Dlaczego tak bardzo uciekają przed tym, co od lat stałe i niezmienne. Tworzą swój sztuczny świat w idei przybliżenia się do natury, jednocześnie szczelnie się przed nią odgradzając... Dlaczego? Czy stali się już w swym rozwoju tak próżni, czy nie dojrzeli jeszcze, by uważać swój byt za rzecz naturalną. Kiedyś wydawało się to bardziej oczywiste. Teraz zanika, z każdym rokiem bardziej... Jakie będą ich dzieci, zamknięte w wirtualnej rzeczywistości jak w klatce, w wielkim terrarium stworzonym w środku wszechświata? Czy będą świadome tych ograniczeń lub raczej odgraniczeń? A jeśli nie, to czy zaistnieje kiedyś problem natury i powrotu doń?
Tup, tup, tup - ślady na śniegu - goń mnie! EEEE, nie rzucaj we mnie tymi zimnymi kulami - przecież wiesz, że ja nie mogę się z tobą bawić w ten sposób - jak równy z równym. Ja ciebie nie gryzę, tak? Nic nie dociera - latają wokół mnie śnieżki i grożą niemiłym doznaniem. No to jak tak, to ja dziękuję za taką zabawę. Wrrrrrrrrrrr..... Idę sobie poszperać pod śniegiem... Muszą tu jeszcze tkwić jakieś witaminki. O! Korzonek!