środa, stycznia 28, 2004

zimowy pies

"Hej, zimowy psie!" - wołała za mną moja Niuta. Biegłam radośnie przez zaspy, potykając się i ślizgając na pagórkach przed domami. Śnieg pruszył, gwiazdy tańczyły wokół mnie, żaden zimny wiatr nie przegryzał skóry. Lubię puszczać kłęby gorącej pary z pyszczka i noska. Lubie potem dawać w nie nura. Zapachy stają się bardziej ostre, gdy jest temperatura ujemna. Dzięki temu już z daleka wyczuwam te koszmarne amstaffy i inne żarłoczne stworzenia wyhodowane, by gryźć, walić pyskiem, nacierać wielkim, umięśnionym cielskiem i zabijać. Patrzę na ludzi, którzy posiadają takie psy i zastanawiam się, czy oni nie są przypadkiem ich przeciwieństwem. Są brzydcy, mali, sflaczali. Szukają w psach poczucia siły i władzy... Biedni.... Cóż, nie będę sobie zawracać dłużej nimi głowy. Spacer za krótki.
Gdy biegnę, moje uszy unoszą się i opadają, falują, jednym słowem. Lubię przecinać nimi powietrze, choć nie znoszę, gdy po przyjściu do domu okazuje się, że na końcówkach wiszą smętne strąki lodowe, które potem topnieją i zimna woda sączy się pod sierść. Nikt na to nigdy nie zwrócił uwagi. Na łapy tak. Nie pozwalają mi wparować do domu, do salonu na przykład, bez uprzedniego wytarcia kończyn. Szarpią mnie potem za obrożę, która uwielbia wkręcać się we włosy, co boli. Ale nikt nie pomyśli o moich pięknych, wielkich uszach... Latem mnie czeszą i tak dalej a zimą, jakbym nie potrzebowała wcale być piękna.
"Jesteś piękna, mój zimowy psie" - powiedziała z zachwytem Niuta - "Masz piękne, lodowe wąsy!" - dodała ze śmiechem...
Hahaha! Bardzo zabawne! Też coś!

poniedziałek, stycznia 26, 2004

manifest przeciwko głupim właścicielom niebezpiecznych psów

cóż... mamay zmartwienie - dookoła kręcą się jacyś super nieodpowiedzialni ludzie. wczoraj zaatakowała mnie taka jedna umięśniona babka - amstaff - niebezpieczna jak diabli, spuszczona ze smyczy, bez obroży, niczego. jej właściciel się bał do niej podejść. ten pies zupełnie nim kieruje. durny jakiś ten facet, oj, durny!!! mam poranione plecy i siniaki... biedna susa!!!!
na pochybel tym pseudowłaścicielom, którzy są nieodpowiedzialni!!! okrutni!!! wredni!!!! tchórzliwi!!!!

niedziela, stycznia 11, 2004

dziś zmieniłam wygląd bloga... ciągle szukam i uczę się...

sobota, stycznia 10, 2004

Biegam po śniegu, bo to już zima. Łapy marzną a lodowe kule stroją mnie na każdym chłodnym kroku. Cieszę się, że chociaż uszy mam długie i wiatr mi nic nie szepce, bo po co miałby to robić?
Patrzę na tych ludzi, co przygarbieni przemierzają ulice i zastanawiam się, czemu zimą, gdy natura obdarza wszystkie istoty cudownym darem zapomnienia, otulając świat białą kołdrą, ludzie bardziej niż kiedykolwiek spieszą się, gonią, denerwują z opóźnień. Czy marznięcie nie jest także dowodem, że żyją i wszystko w ich organizmach jest w porządku? Dlaczego tak bardzo uciekają przed tym, co od lat stałe i niezmienne. Tworzą swój sztuczny świat w idei przybliżenia się do natury, jednocześnie szczelnie się przed nią odgradzając... Dlaczego? Czy stali się już w swym rozwoju tak próżni, czy nie dojrzeli jeszcze, by uważać swój byt za rzecz naturalną. Kiedyś wydawało się to bardziej oczywiste. Teraz zanika, z każdym rokiem bardziej... Jakie będą ich dzieci, zamknięte w wirtualnej rzeczywistości jak w klatce, w wielkim terrarium stworzonym w środku wszechświata? Czy będą świadome tych ograniczeń lub raczej odgraniczeń? A jeśli nie, to czy zaistnieje kiedyś problem natury i powrotu doń?
Tup, tup, tup - ślady na śniegu - goń mnie! EEEE, nie rzucaj we mnie tymi zimnymi kulami - przecież wiesz, że ja nie mogę się z tobą bawić w ten sposób - jak równy z równym. Ja ciebie nie gryzę, tak? Nic nie dociera - latają wokół mnie śnieżki i grożą niemiłym doznaniem. No to jak tak, to ja dziękuję za taką zabawę. Wrrrrrrrrrrr..... Idę sobie poszperać pod śniegiem... Muszą tu jeszcze tkwić jakieś witaminki. O! Korzonek!