sobota, stycznia 10, 2004

Biegam po śniegu, bo to już zima. Łapy marzną a lodowe kule stroją mnie na każdym chłodnym kroku. Cieszę się, że chociaż uszy mam długie i wiatr mi nic nie szepce, bo po co miałby to robić?
Patrzę na tych ludzi, co przygarbieni przemierzają ulice i zastanawiam się, czemu zimą, gdy natura obdarza wszystkie istoty cudownym darem zapomnienia, otulając świat białą kołdrą, ludzie bardziej niż kiedykolwiek spieszą się, gonią, denerwują z opóźnień. Czy marznięcie nie jest także dowodem, że żyją i wszystko w ich organizmach jest w porządku? Dlaczego tak bardzo uciekają przed tym, co od lat stałe i niezmienne. Tworzą swój sztuczny świat w idei przybliżenia się do natury, jednocześnie szczelnie się przed nią odgradzając... Dlaczego? Czy stali się już w swym rozwoju tak próżni, czy nie dojrzeli jeszcze, by uważać swój byt za rzecz naturalną. Kiedyś wydawało się to bardziej oczywiste. Teraz zanika, z każdym rokiem bardziej... Jakie będą ich dzieci, zamknięte w wirtualnej rzeczywistości jak w klatce, w wielkim terrarium stworzonym w środku wszechświata? Czy będą świadome tych ograniczeń lub raczej odgraniczeń? A jeśli nie, to czy zaistnieje kiedyś problem natury i powrotu doń?
Tup, tup, tup - ślady na śniegu - goń mnie! EEEE, nie rzucaj we mnie tymi zimnymi kulami - przecież wiesz, że ja nie mogę się z tobą bawić w ten sposób - jak równy z równym. Ja ciebie nie gryzę, tak? Nic nie dociera - latają wokół mnie śnieżki i grożą niemiłym doznaniem. No to jak tak, to ja dziękuję za taką zabawę. Wrrrrrrrrrrr..... Idę sobie poszperać pod śniegiem... Muszą tu jeszcze tkwić jakieś witaminki. O! Korzonek!

Brak komentarzy: