niedziela, lutego 08, 2004

deszcz kap kap

A oto wiersz ułożony o mnie przez Niutę:

"
Mój pies - cała Sus

ucho klap klap
łapą drap drap
nosem stuk puk
cichy mruk

okiem łyp łyp
wąsek niuch niuch
pyskiem mlask mlask
na brzuch plask

jęzorkiem ślup ślup
ogonem mach mach
pazurkiem skrzyp skrzyp
chrapanie chrrrrrrrrrrrrrrrrr"

Całkiem miły. Gdyby nie to, że oszalała i pomalowała mi nos na biało. Pomadką w kolorze śniegu. Nazwała "Śnieżnym Psem", z dumą! Po pierwsze - zima sobie poszła daleko i w Warszawie jedynie pacia na ulicach, smętnie świszcze wiatr i dni łkają za wiosną, wobec czego - jaki śnieżny?! Po drugie - ta pomadka smakowała okropnie - fu! Po trzecie - ja z białym nosem wyglądam faktycznie śmiesznie! Jestem poważnym psem i proszę traktować mnie serio.

Czasem los się do mnie uśmiecha. Otworzyły się drzwi lodówki i wypadł całkiem spory kawałek kiełbasy. Domownicy na chwilę stracili oddech wpatrując się w ten cenny obiekt a ja hyc! i chodu! i była pyszszssznaaaaa!!!!

piątek, lutego 06, 2004

pies nie lubi kąpieli, choć czasem musi

Brrr.... Jakaś obrzydliwa, mokra, zimna, strasznie mokra kropla wpadła do mojego wielkiego ucha i za nic nie mogę jej wydobyć. Mam wrażenie, że zaraz mi tam zamarznie.... brrr....

Takie są skutki popołudniowej kąpieli. Susa w kąpieli - też coś! Nie rozrabiam przecież, tylko stoję jak mi każą. Stoję ociekając wodą i czuję ten okropny cuch trafiający do mojego arcyczułego nosa prosto z butelki z namalowanym pudlem. Przecież ja nie jestem pudlem!!! Szampon z jajem, ponoć świetny na sierść. Wymysły ludzi, doprawdy, tylko po to, by pies nie mógł być porządnym psem. I pachniał jajem. Wszędzie ten smrodek, wszędzie - koło ogona, na łapach, na brzuchu... Tu i ówdzie da się zlizać, ale z karku, ale pod pachami?! Czego oni nie wymyślą, no, czego?

Ale to jeszcze nic. Koszmar zaczyna się, gdy z prysznica nie leci już woda... Najpierw owijają mnie jakby jakąś mumię w ręczniki (co i tak nic nie daje, bo ja nie ratlerek i futra mam sporo, zwłaszcza teraz) a potem... zanoszą do mniejszej łazienki i suszą suszarką do włosów przez godzinę, bo mam ich przecież dużo (tych włosów, czyli futra, czyli sierści). Gorące powietrze. to nawet nie przeszkadza, ale ta bucząca, warcząca machina. Usiłowałam kiedyś z tą obrzydliwością walczyć, ale poparzyłam sobie pysk.
No więc, stoję i stoję a oni mnie przekładają ze strony lewej na prawą, z góry na dół i tak dalej, po czym cieszą się, bo zaczynam wyglądać jak dywanik długowłosy. Wszystkie kędziorki stają dęba i wyglądam, jakby mnie solidnie przewiało.
I jak ja mam się na ulicy pokazać.
"Ojejej, jaki gruby pies."
I co? Każdemu matołowi mam tłumaczyć, że nie gruby, tylko troszkę okrągły i że nie gruby, bo to futro? Szkoda gadać... Idę więc ze spuszczoną głową, szukam najbliższej kałuży, bo przynajmniej mogę od spodu doprowadzić się do porządku...
"Cześć mała." - mówi Cezar (zaprzyjaźniony dog)- "Ale głupio wyglądasz.... Co, kąpiel, co? Ach z wami - psami kanapowymi - to tak zawsze. Musicie się wiecznie mizdrzyć i pindrzyć."
No, doprawdy, to już przeginka! Ja, niby - ja sama - się stroję, kąpię i co? Może suszę?!! Rozumiem drwina, ale nie podejrzenia o masochizm... Nie odzywam się do niego - prostak. Cezar a prostak, widać jedno drugiemu nie przeszkadza....

Chociaż, Niutka widać szczęśliwa, przytula się policzkiem do mojego ucha i pozwala włazić na kolana. Wcześniej bym słyszała NIE WOLNO. W każdej sytuacji szukajmy plusów!